Niebezpieczne burze – jak ograniczać zagrożenie?
Artykuł sponsorowany

Niebezpieczne burze – jak ograniczać zagrożenie?

Dodano: 
Nokia 8
Nokia 8
Gwałtowne burze i towarzyszące im bardzo mocne wichury stają się coraz większym zagrożeniem w naszym kraju. W sierpniu 2017 roku po raz kolejny okazało się, że polskie systemy ostrzegania przed niebezpieczeństwami meteorologicznymi zawiodły. Czy jesteśmy w stanie ochronić się przed negatywnymi zjawiskami?

Bilans ostatniej burzy z nawałnicami, która przetoczyła się nad Polską w sierpniu 2017 roku, pokazuje, że gwałtowne zjawiska meteorologiczne stają się w naszym kraju coraz bardziej niebezpieczne. Silne burze pojawiają się coraz częściej. W lipcu 2015 roku pustoszyły nasz kraj od Ziemi Lubuskiej po Podlasie, w 2012 roku pojawiały się właściwie od czerwca do końca sierpnia, często też towarzyszyły im opady niszczycielskiego gradu. Podobnie było na Mazowszu w czerwcu 2010 roku, a to tylko kilka przykładów z wielu. Czy jesteśmy bezsilni wobec żywiołu?

Groomsh. Storm Chasers

Polski system (nie)ostrzegania

Po nawałnicy, która miała miejsce 11 sierpnia 2017 roku, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapowiedziało stworzenie nowego systemu ostrzegania przed niebezpieczeństwami. Na razie brak jakichkolwiek konkretnych informacji na ten temat. Dotychczasowe rozwiązania okazały się niewydolne. W 2015 roku został uruchomiony Regionalny System Ostrzegania (RSO), który miał wysyłać obywatelom powiadomienia o potencjalnych zagrożeniach. Niestety, pojawiły się problemy dotyczące sprawności jego działania. Po pierwsze, RSO to przede wszystkim aplikacja na telefon. Aby móc otrzymywać alerty, trzeba najpierw ją zainstalować, o czym nie wszyscy pamiętają. Komunikaty są również wyświetlane na kanałach TVP w cyfrowej telewizji naziemnej, ale przecież nie każdy z nas ogląda telewizję. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wysyłanie ostrzeżeń za pomocą wiadomości SMS do osób znajdujących się w rejonie zagrożenia. W założeniu RSO powinien to robić, ale w praktyce takie ostrzeżenia nie docierają do adresatów. Operatorzy komórkowi narzekają, że mają związane ręce ze względu na zapisy prawne dotyczące lokalizowania abonentów. Telekomy tłumaczą, że musiałyby mieć prawną możliwość identyfikowania właścicieli telefonów, którzy znajdują się w zasięgu działania określonych nadajników, aby ostrzegać ich wiadomościami SMS przed zagrożeniami. Jednak nie jest to jedyny problem.

„Państwowe instytucje podają jedynie ogólnikową informację w postaci ostrzeżenia dla całego województwa, które zajmuje ogromną powierzchnię” – zauważa Robert Marcinowicz, synoptyk Sieci Obserwatorów Burz. – „Ludzie często bagatelizują taki komunikat, ponieważ jest on bardzo niedokładny. Dodatkowo najważniejsze informacje toną w gąszczu opisów i parametrów. Dobry system ostrzegania” – podkreśla – „to taki, który powie nam na kilkanaście, kilkadziesiąt minut wcześniej, że silna burza zmierza w naszą stronę i niebawem pojawi się w naszej okolicy. Niczego więcej nie potrzeba, wystarczy konkretne powiadomienie o tym, kiedy przyjdzie dane zjawisko, jak będzie silne i co może się z nim wiązać”.

Rozwiązania alternatywne

Zanim powstanie skuteczny polski system ostrzegania przed burzami i innymi zagrożeniami, być może dobrym rozwiązaniem będą systemy alternatywne. Jednym z nich jest aplikacja Groomsh, którą polecają m.in. polscy łowcy burz. Ostatnio nagrali oni nawet materiał filmowy, który jest częścią kampanii społecznej, mającej przekonać Polaków do wzajemnego ostrzegania się przed burzami i zagrożeniami, jakie mogą powodować różne gwałtowne zjawiska meteorologiczne.

Już od pierwszych ujęć filmu widać łowców burz, którzy korzystają z tak powszechnego urządzenia, jak pyłoodporny smartfon (tutaj mamy nowy model telefonu NOKIA 8, który pozwala jednocześnie nagrywać obraz z tylnej i przedniej kamery). Za jego pomocą filmowana jest burza, ale najważniejsze jest to, że zainstalowano w smartfonie wspomnianą już aplikację Groomsh. Służy ona do namierzania burz (skanuje otoczenie w ich poszukiwaniu) i pozwala na wysyłanie oraz otrzymywanie ostrzeżeń o nich przez Facebook. Informacje te nadchodzą prosto z terenu, na którym może się pojawić potencjalne zagrożenie, a więc są wiarygodne.

„Moim marzeniem jest stała współpraca organizacji pożytku publicznego z grupami pasjonatów, którzy mogą nieść pomoc innym –” mówi Piotr Karcz, członek działu technicznego Sieci Obserwatorów Burz. – „Ciekawą opcją jest stworzenie jednolitego systemu, który wyświetli informację o zagrożeniu np. na telefonie. W dzisiejszych czasach” – wyjaśnia – „każdy posiada komórkę, więc wysłanie informacji nie stanowi żadnego problemu. Jak miałoby to działać? W oparciu o ogólnodostępne dane oraz informacje od obserwatorów i łowców burz” – „wszystko to byłoby ubrane w prostą w obsłudze aplikację, która określając naszą lokalizację, zadbałaby chociaż częściowo o nasze bezpieczeństwo”.

Czy rzeczywiście taki rozbudowany, ogólnokrajowy system ma szansę zacząć szybko funkcjonować? Niestety, tego nie wiemy. Dlatego na razie powinniśmy korzystać z rozwiązań, które są dostępne, takich jak aplikacja Groomsh i tym podobne opcje.