Do niektórych osób uwięzionych w pojazdach pomoc nadeszła dopiero po 12 godzinach, w środę nad ranem. Wielu kierowców zdecydowało się jednak porzucić samochody. W kolumnie zablokowanych pojazdów znajdowało się kilka wypełnionych pasażerami autobusów miejskich. W środę droga była ciągle zamknięta. Miejskie służby usuwały z niej porzucone samochody i zwały śniegu.
Ruch na głównych odcinkach dróg w Chicago został przywrócony dopiero w środę wieczorem po tym jak przestało padać. Miejskie i powiatowe urzędy w Chicago pozostawały w środę zamknięte. Wielu pracowników prywatnych firm także miało wolne. Podobna sytuacja może mieć miejsce w czwartek, bo ciągle prawdziwym problemem jest wyjazd z bocznych ulic i parkingów. Wielu kierowcy nie może dostać się do pokrytych zwałami śniegu samochodów. Po raz pierwszy od stycznia 1999 r. zamknięto wszystkie szkoły i odwołano zajęcia na uczelniach. Państwowe placówki będą zamknięte także w czwartek.
Wichura towarzysząca śnieżycy spowodowała awarię linii energetycznych. W najgorszym momencie prądu nie miało prawie 170 tys. mieszkańców Chicago. Atak zimy sparaliżował ruch lotniczy na obu chicagowskich lotniskach. Tylko w środę na O'Hare odwołano 2200 lotów, a na Midway - 400. Oba porty lotnicze pozostają otwarte, jednak najwięksi przewoźnicy odwołali wszystkie połączenia z i do Chicago do czwartku rano. Na lotnisku O'Hare noc spędziło około 200 pasażerów.
Amerykańskie Narodowe Centrum Meteorologiczne potwierdziło w środę, że na lotnisku O'Hare, gdzie znajduje się punkt pomiarowy, spadło ponad 51 cm białego puchu. Był to trzeci w kolejności rekordowy opad w Chicago. Tuż za śnieżycą ze stycznia 1999 roku. Najgorsza burza śnieżna miała miejsce w styczniu 1967 roku, kiedy w Chicago spadło ponad 58 cm śniegu. W ciągu ostatnich 124 lat, czyli od chwili, kiedy zaczęto prowadzić stałe obserwacje i zapisy meteorologiczne, w tym mieście zanotowano 41 śnieżyc, podczas których kumulacja opadów przekroczyła 25 cm.
pap, ps