Dla nich sezon właśnie się skończył – burz z prawdziwego zdarzenia już nie będzie, co najwyżej słabe „pierdy”. Ale przez ostatnie miesiące łowcy burz dniami i nocami śledzili pogodowe mapy i wykresy albo wystawali w oknie, patrząc w niebo. A potem wyruszali na polowanie.
Grzegorz Zawiślak, 19-latek z podwarszawskiej Zielonki, wyrzuca z siebie zdania z prędkością karabinu: modele numeryczne, prognoza konwekcyjna, wyładowania atmosferyczne (te ostatnie to zwykłe pioruny). Kiedy opowiada o pościgach za chmurami, w jego głosie słychać podniecenie. Trudno uwierzyć, że jeszcze dziesięć lat temu na burzę reagował panicznym strachem. Tymczasem to prawda – jako mały chłopiec kładł się przerażony przy babci i zasypiał dopiero wtedy, gdy grzmoty zupełnie ucichły. Jeszcze w szkole podstawowej starał się przeczekać nawałnicę pod kołdrą.
Co ciekawe, podobne historie opowiada większość z kilkudziesięciu polskich łowców burz. W dzieciństwie błyskawice wydawały im się najbardziej przerażającą rzeczą na świecie. Z czasem strach przeradzał się jednak w ciekawość – najpierw zaczynali czytać książki o burzach, potem oglądali filmy przyrodnicze na ten temat. I niemal każdy z nich jako nastolatek fascynował się amerykańskimi łowcami, którzy podążali po całym kraju za groźnymi tornadami.
Więcej możesz przeczytać w 37/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.