Straż pożarna i wojsko walczą z ogniem na Wyspach Kanaryjskich

Straż pożarna i wojsko walczą z ogniem na Wyspach Kanaryjskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Teneryfa zasnuta jest dymem (fot. EPA/RAMON DE LA ROCHA/PAP)
Upały, wichury i najgorsza od 70 lat susza sprawiły, że straż pożarna i ludzie broniący przed ogniem swoich pól i domostw na Wyspach Kanaryjskich i w innych miejscach Hiszpanii od kilku dni muszą walczyć z ogniem o każdą piędź terenu. Ewakuowano już ok. 5000 osób.

Strażaków wsparły 12 sierpnia kompanie Jednostki Specjalnej Sił Zbrojnych, które wylądowały na Teneryfie i Gomerze. Walka toczy się głównie o to, aby pożar nie dotarł do parku botanicznego na Gomerze i do domów 2 500 mieszkańców wsi i osiedli położonych w jego sąsiedztwie. 11 sierpnia ewakuowano już w bezpieczne miejsca część ich mieszkańców.

Hiszpańskie ministerstwo rolnictwa poinformowało, że od 1 stycznia do 5 sierpnia w całej Hiszpanii poszły z dymem ponad 132 000 ha lasów, zarośli i różnych upraw. W Galicii na północy kraju, regionie o na ogół wilgotnym klimacie, w tym roku również dotkniętym suszą, spłonęło dotąd 1 200 ha lasów i upraw.

Trwa walka z ogniem, który pożera bory sosnowe i świerkowe w regionie Alicante, w niektórych okolicach centralnego płaskowyżu hiszpańskiego i na wschodzie, w Katalonii. W tym ostatnim regionie z dymem poszły w tych dniach setki hektarów lasu. Partia Equo, na której czele stoi były przewodniczący hiszpańskiej organizacji Greenpeace Espana, Juan Lopez Uralde, skrytykowała rząd za "bezczynność" wobec klęski żywiołowej. Domaga się energicznych działań.

W czasie klęski ognia, który atakuje hiszpańskie lasy, bardzo wzmogła się kampania prowadzona przez hiszpańskich leśników i ekologów. Są oni przerażeni decyzją rządu w sprawie wyprzedaży lasów państwowych w celu łatania dziur w budżecie. Sekretarz generalny Kolegium Inżynierów i Techników Leśnictwa, Santiago de la Calle, powiedział, że Hiszpania "nie powinna iść za przykładem Wielkiej Brytanii, ponieważ będzie to miało katastrofalne następstwa dla środowiska naturalnego i dla społeczeństwa". - To by było tak, jakby sprzedać dla łatania dziur finansowych Alhambrę w Grenadzie, klasztor Escorial lub muzeum Prado w Madrycie - dodał de la Calle.

PAP, arb