Do Madrytu wróciła nie tylko jesień, ale i kryzys. Upał letnich miesięcy sprzyjał spokojowi na hiszpańskich ulicach, natomiast październik zapowiada się burzliwy. Hiszpania - jako czwarty i bez porównania największy kraj - już niemal na pewno poprosi strefę euro o pełną pomoc, o czym otwarcie mówił niedawno w wywiadzie dla „The Wall Street Journal” premier Mariano Rajoy. Pytanie tylko: kiedy i na jakich warunkach? Szef hiszpańskiego rządu już wie, że może wytargować bardzo wiele.
Gra idzie o wielką stawkę. Wyniki gospodarcze Hiszpanii wyglądają fatalnie. Bezrobocie przekroczyło już poziom 25 proc. i wciąż rośnie. Recesja, która dopadła kraj w kwietniu, potrwa – według optymistów – co najmniej dwa lata. Jeśli doliczymy do tego masowe demonstracje z ubiegłego tygodnia i Katalończyków, którzy już otwarcie mówią o niepodległości, to nic dziwnego, że dla inwestorów hiszpańskie obligacje stają się coraz bardziej ryzykowne, a ich oprocentowanie znów zbliża się do poziomu, którego Madryt nie wytrzyma.
Teraz cała strefa euro czeka, kiedy premier Rajoy poprosi o pomoc dla Hiszpanii i tym samym zainauguruje fazę trzecią. W Madrycie nikomu się jednak nie spieszy. Brytyjski „The Guardian” porównał hiszpańskiego premiera do irackiego ministra informacji z czasów Saddama Husejna, który na dwa dni przed upadkiem Bagdadu przekonywał, że amerykańscy żołnierze sektami dezerterują pod ostrzałem irackiej armii. Premier Rajoy jeszcze w czerwcu twierdził, że hiszpańskie banki poradzą sobie same, a dwa tygodnie później poprosił strefę euro o ich ratowanie. Choć „The Guardian” naśmiewa się z Rajoy'a pisząc, że zaklina rzeczywistość jakby zapomniał, że istnieje internet, to jednak ma w tym wiele sukcesów.
Iluzja spokoju jest mu teraz jeszcze bardziej potrzebna. Jak każdy premier, nie chciałby upokorzenia swojego kraju, czym z pewnością byłby przyjazd do Madrytu „facetów w czerni”, czyli przedstawicieli tak zwanej Trojki – Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wcześniej w Irlandii, Portugalii i Grecji ich wizyta oznaczała przejęcie kontroli nad finansami danego państwa, czyli jak mówią złośliwi – skolonizowanie.
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa
(12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku
Teraz cała strefa euro czeka, kiedy premier Rajoy poprosi o pomoc dla Hiszpanii i tym samym zainauguruje fazę trzecią. W Madrycie nikomu się jednak nie spieszy. Brytyjski „The Guardian” porównał hiszpańskiego premiera do irackiego ministra informacji z czasów Saddama Husejna, który na dwa dni przed upadkiem Bagdadu przekonywał, że amerykańscy żołnierze sektami dezerterują pod ostrzałem irackiej armii. Premier Rajoy jeszcze w czerwcu twierdził, że hiszpańskie banki poradzą sobie same, a dwa tygodnie później poprosił strefę euro o ich ratowanie. Choć „The Guardian” naśmiewa się z Rajoy'a pisząc, że zaklina rzeczywistość jakby zapomniał, że istnieje internet, to jednak ma w tym wiele sukcesów.
Iluzja spokoju jest mu teraz jeszcze bardziej potrzebna. Jak każdy premier, nie chciałby upokorzenia swojego kraju, czym z pewnością byłby przyjazd do Madrytu „facetów w czerni”, czyli przedstawicieli tak zwanej Trojki – Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wcześniej w Irlandii, Portugalii i Grecji ich wizyta oznaczała przejęcie kontroli nad finansami danego państwa, czyli jak mówią złośliwi – skolonizowanie.
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa
(12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku