Łowcy burz są wśród nas

Dodano:
fot. sxc
Tornado z Oklahomy miotało samochodami jak zabawkami. U nas trąby powietrzne są mniejsze, ale równie nieprzewidywalne. Tropią je młodociani łowcy burz.
Mała Dorotka nie spodziewała się tragedii. Gdy jej dom wyrwało z ziemi potężne tornado, akurat w środku bawiła się z psem. Porwane przez żywioł dziecko straciło świadomość tuż przed tym, jak dom roztrzaskał się o ziemię, zgniatając na miazgę postronną osobę. Gdyby nie to, że dziewczynka jest bohaterką powieści „Czarnoksiężnik z krainy Oz”, po niej samej także nie byłoby co zbierać. Ale dzięki łaskawości autora książki, Lymana Franka Bauma, przeżyła. Jej historia do dziś zaświadcza, że tornada żyją w zbiorowej świadomości Amerykanów – na obszarze USA rejestruje się ich tysiąc rocznie.

W prawdziwym świecie los jest bezlitosny dla ofiar trąb powietrznych. Ta, która nawiedziła w zeszłym tygodniu Moore, 40-tysięczne miasteczko na przedmieściach milionowego Oklahoma City, spowodowała śmierć 24 osób, w tym dziesięciorga dzieci. Kilkaset osób zostało rannych. 

Rozpędzony wir, wsysający wszystko, co napotka na swojej drodze, wdarł się w miasto od południowego-zachodu. W jego zasięgu znalazło się ponad cztery tysiące budynków, z czego co najmniej 1500 zostało zrównanych z ziemią lub poważnie zniszczonych. Tornado porywało z parkingów samochody i ciskało je o ściany gmachów. – Słyszałem dźwięk wgniatanego w mur metalu – mówi Leon Harjo, stojąc w deszczu na miejscu, gdzie jeszcze niedawno był jego dom. – To przerażające. Huk rozrywanych ścian, zdzieranych dachów i pękającego szkła – wtóruje mu Mark Ellerd, którego dobytek trąba rozrzuciła w promieniu kilkuset metrów. – Na szczęście odnalazłem już syna, który wtedy był w przedszkolu. Teraz już nie ma przedszkola – relacjonuje Christopher Smith.

Mieszkańcy Moore nie mogli się nawet schować w piwnicach, bo większość domów ich nie ma. Lekkie budynki zbudowane bez użycia cegieł, obracały się w pył w jednej chwili, a te solidniejsze traciły całe piętra. Zniszczone zostały szkoła podstawowa, przedszkole, szpital, kino.  

Polska trąba

A jak jest w Polsce? Na ślady tornad ciężko natrafić w naszej literaturze pięknej. Jedynie poeta Michał Zabłocki wspomina je w kilku wierszach. Nic dziwnego, w stosunku do tysiąca trąb powietrznych w Stanach Zjednoczonych, u nas rejestruje się tylko 4-6 rocznie. Co nie znaczy, że są mniej groźne. Tornado z lipca 2012 roku zebrało niszczycielskie żniwo w województwach wielkopolskim i kujawsko-pomorskim. Na zachód od Grudziądza zostawiło szeroki na 400-1000 m pas o długości 9 km, który z lotu ptaka wygląda jak dzieło gigantycznej kosiarki. Jego siłę w skali Fujity oceniono na F3 (to, które uderzyło w przedmieścia Oklahoma City, wiało z mocą F5 – przyp. red.). Wiatr zniszczył 100 domów, linie energetyczne i 500 ha lasu iglastego w Borach Tucholskich. Jedna osoba zginęła, a dziesięć zostało rannych. Całe szczęście, trąba nie pojawiła się terenach gęsto zamieszkanych. Wyrwane z korzeniami zostały więc głównie drzewa, a nie społeczności ludzkie, jak w katastrofie w USA.

Co ciekawe, ostatnia nasza trąba wystąpiła w miejscu nietypowym. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) w pierwszej dekadzie XXI wieku tornada najczęściej pojawiały się w południowo-zachodniej oraz wschodniej części kraju: od Śląska, przez Wyżynę Małopolską, Lubelską i Mazowsze, aż po Podlasie i Suwalszczyznę. Występowały od kwietnia do października i najczęściej atakowały w lecie – w lipcu i sierpniu. Zazwyczaj przemieszczały się z prędkością do 45 km/h, a prędkość wiatru w wirze osiągała ok. 120 m/s. Według IMGW w ostatnich latach występowały z coraz większą częstotliwością.

Trzeba jednak pamiętać, że polskie tornado może pojawić się wszędzie. – Amerykanie mają aleję tornad, czyli obszar w środkowych stanach, gdzie zwykle one występują – mówi Michał Kowalewski, klimatolog z IMGW. W tym rejonie najczęściej dochodzi do starcia ciepłych i zimnych frontów powietrza o dużej różnicy wilgotności i ciśnień, co tworzy warunki dla powstanie trąb. – W Polsce jednak nie da się wytyczyć podobnej alei. Miejsce wystąpienia wiru może być nietypowe, co pokazały wydarzenia z zeszłego roku – dodaje Kowalewski. Poza tym tornado znamy bardziej z modelowania, niż z pomiarów empirycznych. Powód? Nie da się odtworzyć go w skali laboratoryjnej. Pozostaje obserwacja przyrody z całą jej grozą i mnóstwem nakładających się na siebie czynników. Robią to często tzw. łowcy tornad, czyli grupy klimatologów-samouków.  

Burza pro bono

Nasi łowcy burz skupieni są w Stowarzyszeniu Skywarn Polska. Założył je Artur Surowiecki, 25-letni student geografii na Uniwersytecie Warszawskim. Należy do niego teraz 40 osób – to studenci, bądź absolwenci geografii, informatycy. Organizują coroczne zjazdy, ale przede wszystkim wspólnie obserwują burze. – Wyładowania atmosferyczne to coś niesamowitego. Ich widowiskowość poraża – mówi Surowiecki. – Dzięki wnikliwej obserwacji można się o nich wiele nauczyć.

Choć Łowcy Burz nie mają na koncie zbyt wielu publikacji naukowych, mogą pochwalić się rozbudowaną stroną internetową, forum dyskusyjnym i tym, że rękami zaprzyjaźnionego informatyka stworzyli internetową mapę zagrożeń meteorologicznych, SkyPredict. Jak powstaje mapa? Kilku najbardziej doświadczonych członków stowarzyszenia pełni regularne dyżury, podczas których analizuje dostępne w internecie informacje pogodowe. – Śledzimy wszystkie najważniejsze prognozy, dane radarowe, z wyładowań i zdjęcia satelitarne – mówi Piotr Żurowski, rzecznik prasowy Łowców. - Po ich analizie dyżurny ręcznie określa zagrożenia pogodowe dla każdego powiatu. Mapa umożliwia zaznaczenie zagrożenia trąbą jako niewielkie, umiarkowane, lub wysokie. 

– Nie mamy do dyspozycji własnego komputerowego algorytmu, a jedynie przeszkolonych dyżurnych - mówi Artur Surowiecki. – W dodatku IMGW zarzuca nam, że nasze prognozy sprawdzają się tylko w 5 proc. przypadków, a ostrzeżenia przed tornadami sieją zamęt wśród opinii publicznej. Ale przecież lepiej zaznaczyć na mapie niewielkie ryzyko tornada dla powiatu, nawet jeśli ono nie nadejdzie. W ogromnej większości przypadków, jeśli rozpoznajemy zagrożenie, zaznaczamy je właśnie jako niewielkie. Ludzie mają prawo wiedzieć, że ryzyko jest.

Surowiecki, który chce zostać meteorologiem, przypomina sytuację z 2012 roku. – 14 lipca ktoś napisał na stronie IMGW, że może pojawić się trąba. Ale potem informacja znikła. Gdy rzeczywiście pojawiła się trąba powietrzna, krytykowaliśmy instytut, że trzeba było mówić odważniej, powiedzieć Polakom o zagrożeniu. Ale oni nie bawią się w prognozowanie trąb, mówią tylko, że w jakimś województwie może wystąpić gwałtowna burza. Nasza krytyka spotkała się wtedy z atakiem, sugerowaniem nam dyletanctwa. Ale ludzie nas docenili. Po ostatnim gradobiciu znów odezwali się do nas dziennikarze. Jesteśmy więc potrzebni.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...